Twój własny, magiczny świat.

Ogłoszenie

UWAGA : Wasz nick musi składać się z imienia i nazwiska (postaci, oczywiście). Zmieniać, leniwe gimbusy! ;D A avatar... No, machnijcie tam zdjęcie lub obrazek Waszej postaci :) WAŻNE : REAKTYWACJA FORUM!! WCHODZIĆ, REJESTROWAĆ SIĘ PISAĆ! RUSZYMY JE Z MIEJSCA, LUDZIE! DO ROBOTY!! :D ADMINISTRACJA DA Z SIEBIE WSZYSTKO I MAMY NADZIEJĘ NA WASZĄ POMOC, DRODZY UŻYTKOWNICY! ^^

#1 2012-12-23 21:44:36

 Luna Lovegood

Moderatorka                Dyrektor Hogwartu

44346588
Skąd: Jaktorów
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 494
Punktów :   
Postać: Luna Lovegood
Zawód/ Dom ucznia: Dyrektorka Hogwartu
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Zakon Feniksa
W związku z : to też skomplikowane xD
WWW

Para Siempre

Wstęp

Więc kochani to nie jest tematyka HP, ale tu najbardziej pasuje Akcja dzieje się w średniowieczu, w drugiej połowie XIV wieku. Miłego czytania


CZĘŚĆ PIERWSZA

Ścieżka. Wąska, pełna wyboi i dziur, wydeptana, brzydka ścieżka. A na niej ślady stóp. Ktoś idzie na północ. Jakiś młody chłopak ledwie widoczny w bladym świetle księżycowej nocy. Wygląda na piętnaście lat, wysoki, szczupły. Chyba ładny. Odziany w poszarzałą koszulę, której raczej było bliżej do szarości niż bieli. Widać było tylko jej kołnierz, reszta przykryta była postrzępionym brązowym płaszczem podróżnym, wiszącym na nim jak na strachu na wróble. Wąskie czarne spodnie też zdradzały, że nie obchodzono się z nimi zbyt pieszczotliwie, na wysokich, sznurowanych butach koloru poskręcanego korzenia świerku gościło pełno plam ziemi. Najwyraźniej właściciel długo przedzierał się przez błoto.
Powiał wiatr, szum liści wytrącił chłopaka ze skupienia. Rozejrzał się i przystanął na chwilę, zamyślił się. Spojrzał za ramię, jakby zastanawiał się, czy nagle nie zawrócić i nie pobiec przed siebie z dala od problemów, od tego miejsca którego tak nienawidził. Ale nie. Był silny, w końcu musi taki być. Nie uciekaj od problemów. Jedyne co mądrego usłyszał w tamtym domu. Musi stawić czoła lękom, inaczej zaatakują go z zaskoczenia, nie będzie miał wtedy szans w walce z nimi...
A więc idzie. Nie podda się. Przynajmniej nie teraz. Ważne jest to, by iść dalej, bo czas na ucieczkę będzie zawsze. Pomyślał o minie ojca, gdy zobaczy go w progu domu. Nie było go trzy tygodnie. Dokładnie tyle. Tyle czasu minęło, odkąd uciekł z domu. Nie wytrzymał.
Gdy Helen, jego matkę pochowano dwa lata temu, ojciec... zmienił się. Mimo choroby Helen zawsze miał nadzieję. Że wyzdrowieje, że wszystko będzie dobrze, że będą zawsze razem. Ale los miał inne plany, a Carol doświadczył największego cierpienia. Umarła nadzieja wypaczyła jego umysł. Próbował sobie radzić z bólem po wiecznym rozstaniu, ale...  w takich sytuacjach jest niewielka szansa, by człowiek żył normalnie. Carol stał się inny, zachowuje się jak zupełny wariat. Czasem mówi sam do siebie, widzi Helen siedzącą obok niego... Jednak najczęściej zdarza mu się pokazywać ciężką rękę. Wszystko wyprowadzało go z równowagi, najmniejszy szczegół, codzienny błąd. To był wrak człowieka. Każdy próbował mu pomóc, ludzie z wioski zapraszali go na obiady, wieczerze, ale każde zaproszenie kończyło się awanturą. Każde. Więc oczywiście zaczęto go unikać, a jemu było z tym dobrze. Zamykał się w swoim domku i krzyczał na syna gdy tylko go zobaczył. Oczywiście syn zwany Alexandrem nie miał z tego powodu zbyt szczęśliwego życia, a dokładając do tego fakt, że przez Carola wszyscy rówieśnicy wytykali go palcami i nie chcieli zaakceptować można śmiało stwierdzić, że jego ucieczka z domu była całkowicie uzasadniona.
Trzy tygodnie temu ojciec znów miał napad złości. Mocniejszy niż zwykle. Uderzył go kilka razy pasem w twarz i po ciele. Skórzany, stary pas, najlepszy przyjaciel Carola. Tego Alexander już nie wytrzymał. Nie, nie rozpłakał się, był odporny na ból, w ciągu tych dwóch lat już się przyzwyczaił. Ale coś w nim drgnęło. Chciał choć przez chwilę uwolnić się od myśli, co będzie, gdy ojciec znów się zezłości i wejdzie do jego pokoju. Uciekł. Od tak. Wziął łuk, strzały i nóż myśliwski, wystrzępiony koc i korzystając z nieuwagi pijanego ojca wyszedł w góry. Znał teren, w końcu nieraz tam chodził, musiał polować by utrzymać ich obu, bez mięsa by nie przeżyli, w końcu nie zarabiają. Rozłożył się na polanie, gdzie często zatrzymywały się stada jeleni i tak żył, polując i gotując przy ognisku. Ale musiał wracać. Zbliżała się zima, pierwsze mrozy już nadchodziły. Gdyby został nie przeżyłby.
I tak oto idzie na wprost swojego koszmaru. Bo jeżeli ma się dwa wybory: żyć życiem nędznym i śmierć, to on zawsze wybierze życie. Nie dlatego, że boi się śmierci, po prostu chce wyjść na spotkanie ze śmiercią z podniesioną głową, wiedząc, że nie ulękł się trudu życia, więc godny jest skorzystać z łaskawości śmierci.

***

- I co, syn wyrodny powraca do źródła utrzymania, tak? - w progach domu stał już Carol. Alexander pragnął powiedzieć, że to on utrzymuje rodzinę, ale wiedział, jak by się skończył taki odzew.
Carol miał na sobie zaplamiony winem, zmechacony kaftan, od którego odpadł jeden z trzech guzików. Założony był na brudną, starą koszulę. Spodnie opinały jego grube nogi. Kiedyś był przystojny, szczupły, wysportowany. Dziś - gruby, z wielką, lśniącą łysiną i podkrążonymi oczami stanowi za przykład dla wszystkich matek, które uczą swoje dzieci jak żyć, mówiąc "nigdy się nie rozpijaj, bo będziesz wyglądać jak ten obleśny Carol, żadna kobieta cię nie zechce".
Alexander milczał, drżąc niemal niedostrzegalnie w obawie, czy ojciec go wpuści. Jak drzwiami nie wpuści, to wejdę oknem pomyślał. Ale Carol odsunął się i Alexander wszedł.
- Upolowałeś coś chociaż? Należy mi się coś, że zajmuję się takim zwyrodniałym bachorem jak ty.
- Tylko tyle - Alexander wszedł do kuchni i wyjął na stół dwa jelenie uda. Na twarzy ojca pojawiła się złość.
- Ty się objadasz, kosztujesz w luksusach, a mi, ojcu, który cię wychował, który pilnuje byś zawsze był zadbany przynosisz tylko TYLE?!!!! - trzepnął syna po głowie, jednak ten w porę zgiął kolana i uniknął uderzenia. - Zima niedługo przyjdzie, nie mamy za co kupić zapasów, bo jesteś śmierdzącym leniem, a ty nawet nic nie upolujesz!!! Chcesz, żebyśmy umarli z głodu!!!
- Ale to nie moja wina, zwierzyna pocho...
Znowu uderzenie. Tym razem trafione.
- Precz mi z oczu!!! Na zimę mamy mieć spiżarnię pełną mięsa, inaczej wylecisz z tego domu!!!
Alexander niemal pobiegł do swojego pokoju. Zapalił świeczkę. Malutkie pomieszczenie z drewnianą podłogą i ścianami, gdzie stało tylko łóżko, maleńka szafeczka, nad którą wisiało lustro z szybą ciągnącą się od lewego dolnego rogu do mniej więcej środka kwadratu. Przy łóżku stała miednica z wodą. Ochlapał nią sobie twarz, po czym w ubraniach położył się do łóżka. Delikatny blask świeczki igrał w jego czarnych, nieco dłuższych włosach. Po chwili wąskie usta zgasiły płomyk, czarne oczy zamknęły się, i jego blade ciało znalazło się w innym świecie.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.


Post Scriptum. Dla tych, którzy zastanawiają się, co znaczy wyrażenie "para siempre" podpowiem, że to po prostu "na zawsze" po hiszpańsku. Chciałam nazwać tą historię właśnie "na zawsze", a wybrałam przetłumaczenie tego na hiszpański, bo to część jednego ze zdań wypisanych na mojej ścianie "Para siempre Real Madrid"

Ostatnio edytowany przez Luna Lovegood (2013-01-18 15:19:13)

Offline

 

#2 2012-12-23 22:51:10

 Cenefii Brainse

Minister Magii

2058345
Zarejestrowany: 2012-12-21
Posty: 123
Punktów :   
Zawód/ Dom ucznia: Minister magii
Czystość krwi: czysta
Popiera: Neutralna

Re: Para Siempre

ciekawe. Pisz dalej.. masz talent do pisania . Mi się podoba


anielskie skrzydła dawno zapomniane,
ekipa sławnych dawno pochowana.
więc czemu ty też nie odejdziesz....
.

Offline

 

#3 2012-12-24 20:22:43

 Luna Lovegood

Moderatorka                Dyrektor Hogwartu

44346588
Skąd: Jaktorów
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 494
Punktów :   
Postać: Luna Lovegood
Zawód/ Dom ucznia: Dyrektorka Hogwartu
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Zakon Feniksa
W związku z : to też skomplikowane xD
WWW

Re: Para Siempre

Dziękuję dziękuję I od razu mogę powiedzieć też, że to będzie magia inna niż HP

Offline

 

#4 2012-12-25 16:45:01

 Ethan Bennington

Wódz i mistrz                           Nauczyciel Zielarstwa

41776042
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 515
Punktów :   10 
Postać: Ethan Bennington
Zawód/ Dom ucznia: Nauczyciel Zielarstwa
Czystość krwi: 75%
W związku z : Draco Malfoy

Re: Para Siempre

Wiesz co Ci powiem? To je zajebiste. A musi być koniecznie o magii? Bo wiesz... Fajnie Ci to idzie i w ogóle no i tak z magią to... A dupa. Nie ważne. Moje prywatne przemyślenia xD Pisz dalej.


"Najprościej rzecz ujmując, oznajmiłeś, że nawet zawodowej nierządnicy szanujący się mężczyzna nie powinien nazywać kurwą, bo to niskie i odrażające. Zaś używanie określenia: "kurwa" w stosunku do kobiety, której się nigdy nie chędożyło i nigdy się jej za to nie dawało pieniędzy, jest gówniarskie i absolutnie karygodne"-A. Sapkowski "Ostatnie życzenie"

Offline

 

#5 2012-12-25 17:16:02

 Luna Lovegood

Moderatorka                Dyrektor Hogwartu

44346588
Skąd: Jaktorów
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 494
Punktów :   
Postać: Luna Lovegood
Zawód/ Dom ucznia: Dyrektorka Hogwartu
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Zakon Feniksa
W związku z : to też skomplikowane xD
WWW

Re: Para Siempre

Ethanku, Ethanku, zobaczysz, jeszcze wiele tu się zmieni i magia będzie baardzo na miejscu

Offline

 

#6 2012-12-28 19:38:03

 Draco Malfoy <3

Wszechmogący Władca Forum  Nauczyciel Eliksirów w Hogwarcie

36672885
Call me!
Skąd: Żary
Zarejestrowany: 2012-11-03
Posty: 813
Punktów :   14 
Postać: Draco Abraxas Malfoy
Zawód/ Dom ucznia: Nauczyciel Eliksirów (Hogwart)
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Siebie, innych ma gdzieś :P
W związku z : Ethan Bennington

Re: Para Siempre

Hmm... Przeczytam to jutro xD


Heroizm nie czyni z nas bohaterów. Uratowanie damy serca, czy zabicie pająka, którego boi się małe dziecko, także nie. Bohaterem jest się wtedy, gdy jest się w stanie całkowicie poświęcić się dla innych, nawet jeśli coś się przez to straci. Nie jestem bohaterem. I nigdy nie będę. I wiecie co?... I nie przeszkadza mi to. Jestem egoistą i jestem z tego dumna. Ale... Kto jeszcze w tych czasach jest w stanie być bohaterem? W tych, tak egoistycznych i materialistycznych, czasach? Rozejrzyj się po szarym tłumie. Czy znajdziesz tu bohatera?...

Offline

 

#7 2012-12-29 17:41:55

 Luna Lovegood

Moderatorka                Dyrektor Hogwartu

44346588
Skąd: Jaktorów
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 494
Punktów :   
Postać: Luna Lovegood
Zawód/ Dom ucznia: Dyrektorka Hogwartu
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Zakon Feniksa
W związku z : to też skomplikowane xD
WWW

Re: Para Siempre

FOCH FOREVER!

Offline

 

#8 2012-12-30 19:16:47

 Luna Lovegood

Moderatorka                Dyrektor Hogwartu

44346588
Skąd: Jaktorów
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 494
Punktów :   
Postać: Luna Lovegood
Zawód/ Dom ucznia: Dyrektorka Hogwartu
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Zakon Feniksa
W związku z : to też skomplikowane xD
WWW

Re: Para Siempre

CZĘŚĆ DRUGA

Keith leżał na niewygodnej pryczy patrząc się w popękany sufit. Wodził wzrokiem za szczelinami, szukając ich końca i początku. Było mu zimno, pomieszczenie nie było ogrzewane, a sam nie miał żadnego koca, tylko swój poplamiony mundur. Nie wiedział, czy jest dzień, czy noc. W celi nie było żadnego okienka, prócz kwadratowego, zakratowanego wycięcia w drzwiach, przez które było widać tylko ciemną ścianę. Był tu już dwa miesiące. Przynajmniej tak wynikało z kresek na ścianie, które żłobił patykiem przed zaśnięciem.
Trzy lata temu, gdy zaledwie wszedł w wiek męski rozpoczął się pobór do armii króla. Zabrali go. Nieco się bał, ale perspektywa dostojnego munduru, pięknego konia i wielu orderów szybko wygoniła mu z serca strach i niepewność. W walce pomagała mu nienawiść do wrogów, Legionistów. Dwa, może dwa i pół roku temu przyjechali do państwa ludzie zza oceanu. Byli mili, nieszkodliwi. Dopóki nie spodobało im się tutejsze prawo: podatki, pobór do wojska, zakaz kradzieży i morderstw... Stwierdzili, że król źle rządzi i na swoją stronę zaczęli przeciągać rodaków Keitha. Mówili, że władca wydaje więcej pieniędzy na luksusy własne niż poddanych, kusili sprzymierzeńców wysokim miejscem na dworze królewskim, jeżeli wygrają wojnę. I nazwali się Legionistami. Twierdzili, że utworzyli legiony sprawiedliwości. Kłamstwo. Keith ich szczerze nienawidził. Chcieli zrujnować jego ojczyznę, by to oni, nie jej prawowici obywatele mieli lepiej. Chcieli przekształcić prawo, by nie przeszkadzało w pracy złodziejom i skrytobójcom. Chcieli doprowadzić kraj do upadku.
Tymczasem Keith świetnie sobie radził, awansował nawet na hetmana! Cieszył się walcząc u boku stróży prawa, broniąc ojczyzny... Nie lubił zabijać. Ale takie są przywileje wojny. Musiał. Podczas jednej z misji, pojmali go. Był tam razem ze swoim przyjacielem. Ale ten nie uratował go, gdy usłyszał niewyraźny odgłos ciężkich butów Legionistów uciekł, jak największy tchórz. A Keith został.
Od długiego czasu nie miał kontaktu z rodziną. Miał ojca, matkę i brata. Kochał ich ponad życie. Zastanawiał się często, co mogą robić w tej chwili. Matka pewnie gotowała kolację, a ojciec... Ojciec może grał w karty z Alexandrem. Wieczorami często to robili, siadali przy stole, blisko ciepłego pieca i grali. Gdy rywalizacja szła łeb w łeb często kantowali, umieli nieźle oszukiwać. Ciekawe, czy myślą o nim... On o nich dużo. Szczególnie o matce i bracie. Po Helen odziedziczył urodę. Złote, dłuższe włosy, zielone oczy i ładne kości policzkowe. Alexander był kompletnie inny, stuprocentowy brunet. Ale łączyła ich braterska miłość, rozumieli się jak nikt inny, Dużo rozmawiali, czasem walczyli dla zabawy, albo robili psikusy Carolowi... A teraz? Teraz Keith gnije w więzieniu, gdzie pozostały mu już tylko sny.
Drzwi otworzyły się powoli, skrzypiały. Weszła kobieta. Ta sama co zwykle. Keith spojrzał się na nią swoimi dużymi oczami. Miała na sobie szarą, postrzępioną suknię. Jasne włosy związała w warkocz do połowy pleców, w brązowych oczach miała jakiś nieprzenikniony smutek, melancholię. Trzymała drewnianą tacę z jedzeniem. Ser, suchy, stary chleb, woda i nieudana zupa... To co zwykle. Keith skinął jej głową. Chciał jej jakoś podziękować, a nie mógł wydobyć z siebie głosu. Czuł, że nie jest ona zła. Może ją też porwali, albo mąż ją tu przywiódł...
Gdy wyszła, chłopak usiadł obok tacy postawionej na podłodze, oparł się plecami o pryczę. Wziął do ręki kawałek sera i zaczął powoli przeżuwać, po czym popił wodą. Wszedł do małego pomieszczenia obok, bez okien. Gdy już załatwił swoje potrzeby w wygódce położył się znów na pryczy. Naskrobał na ścianie jeszcze jedną kreskę i zamknął oczy.
To jedyne co mu pozostało.[/color]

KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ


Post Scriptum. Krótkie i okropne. Wiem. Ale wierzcie mi, próbowałam, próbowałam, ale lepiej tego nie napiszę.

Ostatnio edytowany przez Luna Lovegood (2013-01-18 15:18:10)

Offline

 

#9 2013-01-09 18:31:08

 April

Uczeń Hufflepuffu

45167366
Skąd: Synchronicity
Zarejestrowany: 2012-11-05
Posty: 279
Punktów :   
Postać: April Rin
Zawód/ Dom ucznia: Duch/Hufflepuff
Czystość krwi: ...nieodkryła...
Popiera: bezstronna
W związku z : samotna

Re: Para Siempre

super alexander wygląda według opisu jak jedna z moich ulubieńszych postaci z anime a nie wiem jak wygląda keith do końca ale lubie jego osobowość naczy jest ciekawy taki uwięziony ale zarazem wydaje się być wolny


Yume de taku tonda karada wa donna fuan
matottemo furiharatteku nemuru chiiana omoi
hirogaridashite kizuku yowai watashi
kimi ga ireba kurai sekai tsuyoku ireta
nagai yume miru kokoro wa sou eien de

Offline

 

#10 2013-01-09 18:50:52

 Luna Lovegood

Moderatorka                Dyrektor Hogwartu

44346588
Skąd: Jaktorów
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 494
Punktów :   
Postać: Luna Lovegood
Zawód/ Dom ucznia: Dyrektorka Hogwartu
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Zakon Feniksa
W związku z : to też skomplikowane xD
WWW

Re: Para Siempre

A no właśnie, jak to mi Ziutuś podrzuciła tu macie wersje anime moich bohaterów

Alexander: http://swordartonline.wikia.com/wiki/Ki … _ACD_3.png

Keith: http://www.google.pl/imgres?imgurl=http … w&dur=1271

Offline

 

#11 2013-01-11 14:48:34

 Luna Lovegood

Moderatorka                Dyrektor Hogwartu

44346588
Skąd: Jaktorów
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 494
Punktów :   
Postać: Luna Lovegood
Zawód/ Dom ucznia: Dyrektorka Hogwartu
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Zakon Feniksa
W związku z : to też skomplikowane xD
WWW

Re: Para Siempre

CZĘŚĆ TRZECIA


Sen odchodzi. Ale zawsze składa obietnicę, że jutro wróci. I będzie jeszcze piękniejszy, jeszcze dłuższy. I po to żyjemy, by doczekać kolejnego snu, by spełnić marzenia. Ale co będzie, gdy już nie będziemy potrafić śnić, nie mamy marzeń do spełnienia? Wtedy będzie koniec człowieka, początek maszyny. Wszystko będzie robione z przyzwyczajenia, bez fantazji i porywczości.
Alexander jeszcze potrafił śnić. To było jego wybawienie od codzienności. Dziś w nocy był w lesie, wsłuchiwał się w śpiew pięknej wilgi siedzącej blisko niego na gałęzi klonu. Siedział na kamieniu i podziwiał piękny pejzaż, wysoki wodospad opadający z szumem na dół, obijając się o chropowate skały. Zza drzew usłyszał cichy śpiew, to była smutna pieśń. O przegranej walce, o poddaniu się. Chłopak chciał odnaleźć źródło dźwięku, wstał i szedł na zachód, w stronę wabiącego go głosu. Szedł długi czas, jednak śpiew cały czas mu uciekał, jeden krok Alexandra to były dwa kroki uciekiniera.
A teraz on otworzył oczy, niemal zapomniał o swoim śnie. Ubrał się szybko, wybadał, że Carol nadal spał. Wczoraj dużo wypił. Chłopak poszedł do kuchni i napalił w piecu. Drżąc ukroił kawałek chleba i nałożył na niego plaster sera. Iście królewski posiłek. Z pokoju obok usłyszał donośnie chrapnięcie i jakiś hałas. Ojciec chyba spadł z łóżka. Siedział jak truś i nasłuchiwał. Najwyraźniej Carol nie palił się do wstawania. Mimo to Alexander znów poszedł do swojego pokoju.
Spod ściany wziął długi, gruby patyk, z kieszeni wyciągnął mały nożyk. Zaczął najpierw szlifować gałąź, a potem nadawać jej skomplikowane wzory nadające się bardziej na perskie dywany niż kawałek drewna w domu biedaka.
Zajmował się kijem cały ranek, po skończonej pracy zabrał się do oględzin, czy nie musi wykonać poprawek. Jedno wyżłobienie przypominało mu otwarte, duże oko. Takie samo, jak oko Keitha. Złapał się na tym, że od długiego czasu nie myślał o bracie. Nie miał od niego żadnego listu prócz tego sprzed roku. Napisał mało, tylko tyle, że znalazł nowych przyjaciół, nic mu nie jest, życzy Alexandrowi dużo zdrowia i szczęścia z okazji zbliżających się piętnastych urodzin i aby nie odpisywać. Teraz może ćwiczy szermierkę, albo salutuje dowódcy... Alexander chciał go wreszcie zobaczyć, uściskać i siłować się z nim jak zwykle dla zabawy. Niedługo może przyjedzie na przepustkę, odwiedzi dom rodzinny. Nie wie o śmierci Helen, ale to silny człowiek, przyjmie to z zimną krwią, choć na pewno się zasmuci. Ale jak zareaguje, gdy zobaczy Carola? Przystojny ojciec zamienił się we wrak człowieka. Alexander westchnął cicho. Tęsknił.

***

Był już wieczór, za oknem słońce powoli zachodziło zabarwiając chmury na ciemny odcień pomarańczu. Cisza zawładnęła światem, a Alexander nie buntował się temu. Siedział na łóżku obejmując swoje kolana i patrząc się na ścianę pokrytą drewnianą boazerią. W liniach desek szukał odpowiedzi na pytania dręczące jego umysł nocami. Dlaczego? Dlaczego akurat ja? Dlaczego...?
Atmosferę przerwało donośne łomotanie do drzwi. Alexander zerwał się szybko z łóżka i pobiegł otworzyć. Przed nim stało dwóch wysokich, dobrze zbudowanych mężczyzn, mieli może dwadzieścia osiem lat. Jeden miał płowe, krótkie włosy i niebieskie oczy, ubrany był w sztywno zapięty mundur. Drugi, posiadacz sztywnej, ciemnej szczeciny oraz brązowych oczu nie traktował stroju tak sztywno, mundur rozpiął, ukazując białą koszulę.
- Dobry wieczór, czy zastaliśmy najstarszego członka rodu? - odezwał się blondyn.
- Ojca nie ma w domu. - mówił prawdę, Carol poszedł do pubu napić się i wywołać kilka bójek. - A panowie w jakiej sprawie?
- Jesteśmy z wojska króla. Ekhem. Rozpoczyna się zimowy pobór do armii - zrobił tutaj krótką przerwę rozglądając się wokoło. - Jak ci młodzieńcze na imię?
- Jestem Alexander - chłopak wiedział już co się za chwile stanie.
- A ile masz lat Alexandrze?
- Ee.. Piętnaście, za dwa miesiące wejdę w wiek męski.
Mężczyźni spojrzeli na siebie, jakby się zastanawiając co zrobić - poczekać do poboru letniego i dopiero wtedy sprowadzić Alexandra, czy już teraz go zabierać?
- Kiedy wróci twój ojciec?

Ostatnio edytowany przez Luna Lovegood (2013-01-18 15:17:19)

Offline

 

#12 2013-01-11 15:32:59

 April

Uczeń Hufflepuffu

45167366
Skąd: Synchronicity
Zarejestrowany: 2012-11-05
Posty: 279
Punktów :   
Postać: April Rin
Zawód/ Dom ucznia: Duch/Hufflepuff
Czystość krwi: ...nieodkryła...
Popiera: bezstronna
W związku z : samotna

Re: Para Siempre

ALEXANDER!!! T^T


Yume de taku tonda karada wa donna fuan
matottemo furiharatteku nemuru chiiana omoi
hirogaridashite kizuku yowai watashi
kimi ga ireba kurai sekai tsuyoku ireta
nagai yume miru kokoro wa sou eien de

Offline

 

#13 2013-01-11 16:13:22

 Luna Lovegood

Moderatorka                Dyrektor Hogwartu

44346588
Skąd: Jaktorów
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 494
Punktów :   
Postać: Luna Lovegood
Zawód/ Dom ucznia: Dyrektorka Hogwartu
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Zakon Feniksa
W związku z : to też skomplikowane xD
WWW

Offline

 

#14 2013-01-18 15:16:23

 Luna Lovegood

Moderatorka                Dyrektor Hogwartu

44346588
Skąd: Jaktorów
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 494
Punktów :   
Postać: Luna Lovegood
Zawód/ Dom ucznia: Dyrektorka Hogwartu
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Zakon Feniksa
W związku z : to też skomplikowane xD
WWW

Re: Para Siempre

CZĘŚĆ CZWARTA



Keitha obudziło burczenie w brzuchu. Jego brzuchu. Uderzył się po twarzy, by oprzytomnieć. Przed oczami zamajaczyły mu przez chwilę gwiazdy. Klnąc na własną rękę wstał powoli z łóżka uważając by się nie przewrócić. Spod pryczy wyciągnął tackę z jedzeniem, jego wczorajszy obiad. Zostało niewiele, zaledwie kilka łyków zupy. Pierwsza łyżka. Druga łyżka. Trzecia łyżka. Koniec śniadania. Chłopak wściekł się. Był głodny, niewyspany, trzymali go nie wiadomo gdzie, nie miał wieści od rodziny i nawet nie miał czym się zabić! Podszedł do ściany przy drzwiach i zaczął w nią walić.
- Wypuśćcie mnie stąd!!! Słyszycie???!!! Macie mnie wypuścić!!!
Kopnął w solidny mur, poczuł ból w lewej stopie. Zachwiał się, ale zdołał powstrzymać upadek opierając się o ścianę. Był tak zły, że nawet nie czuł bólu, pragnienie wydostania się ogarnęło cały jego umysł. Chciał rozwalić ściany, wyrwać kraty, uciec do rodziny i przyjaciół. Wiedział, że to niemożliwe. Ale wierzył, że mu się to uda. Jeżeli nie teraz, to kiedyś. Wiara czyni cuda, chcieć to móc.
Usiadł na pryczy, ukrył twarz w dłoniach. Nie chciał, by ktoś zobaczył jego twarz. Twarz szaleńca wykrzywioną grymasem desperacji. Nie podobała mu się taka jego odsłona. Miał być normalnym chłopakiem biegającym z rówieśnikami po lasach, a nie obłąkanym jeńcem, który nawet nie wie, gdzie się znajduje. Teraz sika, po prostu sika na swoją dumę, nic go nie obchodzi. Chce tylko się wydostać. Jego oczy zwilgotniały, ale nie wypuściły łez.
- WYPUŚĆCIE MNIE!!! Proszę... - ostatnie słowo wypowiedziane było niemal błagalnie. - Proszę, zrobię wszystko, tylko mnie wypuśćcie!!!
Z każdą sylabą jego głos stawał się coraz głośniejszy. Przez chwilę pomyślał, że na pewno usłyszał go jakiś strażnik, może przyjdzie tu... Otworzy wtedy drzwi... Jeżeli to będzie zwykły młodzik łatwo będzie go powalić i wyminąć... Ale potem? Potem czekają uzbrojeni, silni żołnierze, zresztą nie wie też, w którą stronę ma iść do wyjścia. Złapią go, na pewno go złapią, a potem ukażą. Będzie umierał w męczarniach, a Alexander nadal będzie żywił nadzieję, że pewnego dnia zobaczy go wracającego do domu z mnóstwem odznaczeń na piersi i usłyszy zapierające dech w piersiach opowieści o wojnie.
Pieprzona wojna. Zrujnuje nam wszystkim życie. Keith przełknął ślinę, nadal nie wystawił głowy zza bladych dłoni. Skrzywił się, gdy usłyszał skrzypienie drzwi. Wiedział kto to.
Tym razem dziewczyna wyglądała inaczej. Jasne włosy rozpuściła, kilka pasemek było dłuższych, kilka krótszych, niemal każde różniło się długością. Były zniszczone, końcówki miała rozdwojone. Pod jej dużymi oczyma malowały się fioletowe cienie, nie spała chyba dobrze od długiego czasu. Suknię miała naznaczoną czerwonymi, nieregularnymi plamami. Jedna powoli się powiększała. Szła lekko kulejąc, krzywiła się, jakby czuła ból. Pochyliła się przed nim. Musi się przyznać, że przez dziury w masce z palców spojrzał się na jej dekolt. Zobaczył, że przynajmniej jego górna część jest nieźle posiniaczona. Już miała odejść kiedy poczuła na ramieniu jego dłoń. Zdarł z jej sukni kawałek materiału, ten, na którym plama cały czas się powiększała. To co zobaczył wzbudziło w nim niesmak. Jak mogli jej to zrobić...
Spojrzał jej w oczy. Na jego twarzy znów pojawił się grymas szaleńca.
- Pomóż mi, a ja pomogę tobie.


KONIEC CZĘŚCI CZWARTEJ

Offline

 

#15 2013-02-11 17:58:58

 Luna Lovegood

Moderatorka                Dyrektor Hogwartu

44346588
Skąd: Jaktorów
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 494
Punktów :   
Postać: Luna Lovegood
Zawód/ Dom ucznia: Dyrektorka Hogwartu
Czystość krwi: Czysta
Popiera: Zakon Feniksa
W związku z : to też skomplikowane xD
WWW

Re: Para Siempre

CZĘŚĆ PIĄTA




Para Siempre 5

- Nie wiem, ale jak wróci to i tak będzie... - urwał. Sam nie wiedział dlaczego nie chce, by żołnierze dowiedzieli się o alkoholiźmie Carola. Może po prostu przeczuwał, że ta dwójka będzie zapewne o tym rozmawiać w drodze do króla. Nie lubił gdy o nim mówiono. To ma być jego życie, więc
niech inni interesują się nim jak najmniej.
- Co będzie? - zapytał się brunet. Miał delikatny, uspokajający głos. Zupełnie jakby... chciał pocieszyć Alexandra. Jakby czytał mu w myślach.
- Nic... Po prostu będzie zmęczony, poza tym nie jest zbyt gościnny. Ale cóż, jeżeli chcecie panowie zaczekać na niego to zapraszam do środka. Nasz dom to raczej nie pałac, ale lepsze to niż stać na dworze.
Żołnierze otrzepali buty i weszli. Chłopak pokierował ich do kuchni, gdzie w kominku nadal tlił się ogień. Wskazał im.  ręką, by usiedli na drewnianych, niewygodnych krzesłach. Blondyn trzymał wyprostowaną, sztywną postawę. Patrzył się beznamiętnym wzrokiem przed siebie, jakby widział coś interesującego w drewnianych ścianach. Brunet z kolei był bardzo rozluźniony, zdjął czapkę i rozpiął najwyższy guzik koszuli. Wodził wzrokiem po kuchni, uśmiechając się lekko. Alexander był lekko speszony, nie wiedział co ma zrobić. Podszedł więc do blatu obok pieca, miał zamiar przyrządzić herbatę. Woda gotowała się jakoś wolniej niż zazwyczaj, jej bulgot dziwnie rozkojarzał Alexandra. Do średniej wielkości glinianych ścianek pomalowanych na biało nasypał nieco słodkich ziół. Czekając w milczeniu aż nad kociołkiem z wodą pojawi się para, zaczął się zastanawiać, co będzie dalej. Jeżeli zabiorą go już dziś, za jakieś dwa tygodnie dotrze do stolicy, Aslanu. Co wtedy? Nie potrafi poprawnie trzymać miecza, a co dopiero walczyć nim. Pewnie go nauczą, pytanie brzmi tylko ile będzie miał na to czasu. Przydzielą go raczej do łuczników, nie widział siebie w kawalerii konnej. Naszła go wizja. Młodzieniec o czarnych jak noc włosach w lśniącej kolczudze. Przez plecy przewieszony ma piękny, misternie wykonany łuk i strzały z lotkami z łabędzich piór, u pasa srebrny, półtoraręczny miecz spoczywa w czarnej pochwie ze skóry. Na piersi przypięte ma złote odznaczenie, na twarzy maluje się duma. W ręku trzyma uzdę białego ogiera o dostojnym wyglądzie... Fantazje Alexandra przerwał głos bruneta.
- To twój ojciec Alexandrze?
Chłopak wzdrygnął się. Woda już wrzała, jednak zamiast nalać ją do szklanki spojrzał przez okno. Carol szedł chwiejąc się i zataczając. Jedno oko miał podbite, na koszuli pojawiła się jeszcze jedna plama piwa.
- Tak, to on - powiedział, po czym udał się otworzyć drzwi. Ojciec w takim stanie raczej nie byłby do tego zdolny. Gdy wszedł i zobaczył swojego syna, usta otworzyły się, by wygłosić jakąś niezbyt miłą uwagę. Uznał jednak, że ma ważniejsze sprawy.
- Czyje to? - warknął obijając się o ścianę. Wysuniętą brodą wskazał na płaszcze powieszone na stojaku w kącie.
- Rozpoczyna się zimowy pobór, zastanawiają się czy wziąć mnie teraz czy w lato. Chcieli rozmawiać z moim ojcem, więc czekają w kuchni. -powiedział szybko schodząc z drogi Carolowi.
Mężczyzna wszedł do kuchni i zmierzył przybyszów wzrokiem "nie-lubię-gości". Blondyn poderwał się z krzesła by przedstawić siebie i całą sytuację, ale Carol tylko splunął mu pod nogi.
- A bierzcie go jak najszybciej! - spojrzał na żołnierza przekrwionymi oczami. - Bierzcie go i żeby już nie wrócił!
Chwila ciszy. Dwie sekundy ciągnące się w nieskończoność.
- No to pakuj się młody - odezwał się brunet. - I witamy w armii.
Podał rękę Alexandrowi, a ten ją uścisnął.


Gdy chłopak zapakował do torby kilka ubrań i łuk, wyszli na dwór. Brama do nowego życia była już niedaleko, stała przywiązana do drzewa i objawiała się w postaci dwóch brązowych koni i drewnianej, krytej bryczki. Była niewielka, mogła pomieścić zaledwie trzy osoby. Do cudów świata te ż nie należała, wnętrze było proste żeby nie powiedzieć obskurne. Blondyn skierował się do miejsca woźnicy i chwycił uzdę koni, a brunet i Alexander weszli do środka. Było tu trochę mniej zimniej niż na dworze. Ale tylko trochę. Konie zarżały i chłopak poczuł, że zakręcają, by znaleźć się na tej wąskiej drodze, którą wracał do domu po ucieczce. Ale już tu nie wróci. I jak ja sobie poradzę?! Tylko te słowa chodziły po jego głowie. Najmłodszy w armii, który nie potrafi porządnie uderzyć. Tak, stanie się ofiarą drwin i żartów innych, już wolałby zostać w domu. Zzrzedła mu mina, co on tu do cholery robi?! Nie, nie... Lepiej zapytać, co oni zrobią z nim.
- Nie martw się, nie będzie aż tak źle - brunet chyba naprawdę czytał mu w myślach. - Zobaczysz, wszystkiego się nauczysz. Nowych w wojsku dzielimy na grupy, najpierw sprawdzą twoje umiejętności, a potem przydzielą do tych o podobnym poziomie. Razem będziecie się uczyć.
No to jeszcze piękniej, będą patrzeć jak codziennie robię z siebie pośmiewisko.
Brunet zmierzył go ponurym  spojrzeniem człowieka, którego wysiłki nie przynoszą rezultatu.
- Dasz sobie radę, już ja to wiem najlepiej. A jak już jesteśmy przy moim temacie, to mam na imię Karim. I wierz mi, przeszedłem już przez to, co ty masz przejść i wcale tak strasznie nie było.
W Alexandrze zakiełkowała malutka nadzieja. A skoro nadzieja uskrzydla człowieka...

KONIEC CZĘŚCI PIĄTEJ

Wiem okropne ale laptop rozjebalam i czasu nie mam

Offline

 
REAKTYWACJA FORUM! REJESTROWAĆ SIĘ I PISAĆ!! :))

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ssclansite.pun.pl www.wrt.pun.pl www.grom.pun.pl www.uroda.pun.pl www.darkots.pun.pl